Data: 12.09.2014
Autor: Beata Branicka

W czuły punkt

Wypadałoby choćby w kilku słowach skomentować relację pani Dominiki Kiejdo z wystawy Polacy. Uchwyceni/Zatrzymani, którą można oglądać od 11 września w Galerii EL.

(Tekst Dominiki Kiejdo)

 

Oczywiste jest dla mnie, że każdy odbiera sztukę na miarę swoich możliwości intelektualnych i własnej wrażliwości. Szanować wypada każdy sposób recepcji oraz cieszyć się, że ktoś jeszcze chce komentować sztukę. Relacja pani Kiejdo jednak nie tyle jest nierzetelna, co spłaszczona, a w wielu miejscach jest wręcz nadinterpretacją, że wymaga reakcji.
Wystawa została skonstruowana na zasadzie balansu pomiędzy tym, co zwykło się nazywać socjologiczną obserwacją rzeczywistości, a tym co wyrasta z niej i jest krytyką owej rzeczywistości. W istocie, zaproszeni artyści pochodzą z Polski, dotykają swoimi pracami problematyki kondycji polskości. Nie znajduję jednak w pracach przedstawionych na wystawie pytań, które zadaje pani Dominika Kiejdo.
O ile prezentowane na wystawie filmy mają walor dokumentu i przez to stają się lustrami naszej rzeczywistości, czy to w rejestracji scen z wiejskiej dyskoteki, zakładu pracy czy próby zespołu disco-polo, to wspomiana przez autorkę praca Ostatnia Wieczerza Michała Przeździka nie dotyczy prostej zależności między kontekstem w jakim umieszcza Przeździk reprodukcję obrazu Leonarda a dywagowaniem na temat kondycji społeczeństwa. To bardziej próba odpowiedzi na pytanie jak rzeczywistość obrazu pogodzić z rzeczywistością dookoła. Próba zachęcenia widza do gry wyobrażonej, by mogli się w odnaleźć w realiach obrazu, z jego wewnętrzymi napięciami, mimiką postaci i ich gestów. Bogactwo znaczeniowe pierwowzoru – obrazu renesansowego mistrza umknęło najwyraźniej ocenie autorki i sprowadzone zostało do konstatacji o degradacji naszej wiary.
Kolejnego spłaszczenia problematyki dopuszcza się autorka w ocenie prac duetu Zorka Project. Czy rzeczywiście w przedstawieniach intymnej, domowej relacji matek z własnymi dziećmi chodzi o nagość? A może dotyka toposu Matki-Polki? Czy może chodzi o status obserwatora - tak widza, jak i fotografa?
Czy kondycji polskości dotyka też cieszący się największa popularnością na otwarciu wystawy obraz grupy The Krasnals Bitwa pod Grunwaldem / Statek Głupców? Pewnie w jakimś stopniu też. Ale przede wszystkim jest rozprawą o medialnej rzeczywistości w jakiej jesteśmy zanurzeni. O tym, jak bardzo na naszą opinię o świecie mają medialne wojny. Jak bardzo jesteśmy zależni od sterowanego, starannie wymodelowanego i spreparowanego przekazu. W odniesieniu do samego obrazu nie bez znaczenia jest wybór tego konkretnego dzieła Jana Matejki, ukazującego największy triumf polskiego oręża przy jednoczesnym wskazaniu na topos okrętu, zaczerpnięty z kazań ks. Piotra Skargi.
Pierwowzór miał dwie strony konfliktu, dobrych – z którymi się utożsamiamy i złych, których pokonaliśmy. Z intrepretacji Krasnali wyłania się chaos, w którym brakuje nam prostego klucza, kto jest z nami, a kto przeciwko? I tak jest dzisiaj z oceną medialnej rzeczywistości, w której żyjemy – bez możliwości oceny w jakim miejscu znajduje się nasz wróg. W tym sensie jest to pesymistyczna, choć niezwykle trafiona wizja świata. Absurdalność naszego położenia jest tożsama z położeniem uczestników rejsu z filmu Marka Piwowskiego, którego bohaterów The Krasnals umieszczają w obrazie w hierarchicznie ważnym miejscu. Ale uwaga: rzeczywistość Rejsu stała się rzeczywistością totalitarną i to jest główne przesłanie artystów. Ostrzeżenie przed chaosem, z którego jeśli ktoś wyjdzie zwycięski – to na wzór totalitarnego uzurpatora. W tym sensie Bitwa pod Grunwaldem to praca poważna, której nie powinno się zbywać pobieżną analizą.
„W tym morzu chaosu tysiąca znanych twarzy widzimy wyraźnie, że zaprzepaściliśmy niejedną szansę, że liczy się tylko władza nie naród, że Polska to puste słowo” - pisze w swojej relacji z wystawy pani Dominika.
Jest trochę tak, że piszący o sztuce, piszą przede wszystkim o sobie samych, a dopiero w dalszej kolejności o tym, co widzą. Z obrazu, to co wyczytała pani Kiejdo, bynajmniej nie wynika tak ponura konstatacja.
I tu ostrzeżenie drugie, co właściwie przy uważnej lekturze obrazu jest widoczne – by nie poprzestawać na oglądzie szczegółów, prostej identyfikacji bohaterów, by w końcu nie zawłaszczać obrazu dla własnych celów.
W obrazie – w tej bitwie o uwagę widza - Krasnale zastawiają na nas widzów pułapkę interpretacyjną. Każdy bowiem znajdzie tu coś dla siebie: jak w prawdziwych mediach – jeden politykę, inni rozrywkę, a jeszcze inni obsceniczność. Pani Dominika Kiejdo znalazła zasłonięte fragmenty obrazu ukazujące wulgarnie przedstawioną erotykę. To nic, że ucieka jej wielowymiarowość i powaga przesłania obrazu. Autorka już ma. Znalazła. Ale tym samym wpadła w pułapkę. Tak jak z mediów nie jesteśmy w stanie zrekonstruować prawdy o naszej rzeczywistości, tak z analizy jednej postaci, czy fragmentu Bitwy, choćby najdobitniej i najwierniej przedstawionego, nie dotrzemy do sedna znaczenia całości.
Celowo w sąsiedztwie tej pracy podczas aranżacji wystawy powieszony został niepozorny „Portret Whielkiego Polaka – Leminga”, wpatrującego się w Bitwę - jako ostrzeżenie przed pospiesznym osądem pracy, ale też jako figura pozbawionego większych ambicji i możliwości właściwej oceny rzeczywistości naszego rodaka. Rodaka skupionego na jednym szczególe, zafiksowanego na jego analizie, cierpliwie znoszącego wypreparowany dla niego świat.
O tym, że wypreparować informację o zasłonięciu fragmentów obrazu na wystawie w Galerii EL już wiemy, że można. Można z tego również zrobić ustawkę medialną. I o tym jest właśnie pani Dominiko Bitwa pod Grunwaldem Krasnali. Ale o tym, że w pani tekście pojawiają się nieścisłości; m.in. odnośnie daty powstania obrazu i o tym, że obraz ten pokazywany już był z wersją zasłoniętą (autocenzura artystów), czego dowodzą załączone zdjęcia, już się nie dowiedzieliśmy. „Zaprzepaściliśmy na to szansę”.

Jarosław Denisiuk

Dyrektor Centrum Sztuki Galerii EL





Dodaj komentarz