Data: 01.03.2012
Autor: Beata Branicka

Przestań być tylko malkontentem. Jest okazja do włączenia się w życie kulturalne miasta - wywiad z dyrektorem Galerii Jarosławem Denisiukiem (portal info.elblag.pl)

Jak z punktu widzenia organizatora przebiegało tegoroczne „Terytorium Bieli” ?

Patrząc na drugi dzień Festiwalu Rzeźby w Śniegu, był on dla większości uczestników okresem załamania. To, co udało się wyrzeźbić artystom pierwszego dnia, poza małą korektą, pozostało nienaruszone. Jury postanowiło przyznać nagrodę grupie z Łodzi. Muszę przyznać, że jest to nietypowy wybór. Do tej pory nagradzane były prace, które cechowały się jakąś finezją, ażurami i perfekcyjnym wykonaniem. A rzeźba dziewcząt, wydaje mi się, że zyskała poparcie jury, ponieważ była największą redukcją formy, początkowej bryły. Wykonanie tej pracy jest poparte dobrym warsztatem.

Co sądzisz o krytyce skierowanej w stronę Festiwalu? Wielu narzekało, że termin imprezy był całkowicie nieprzemyślany.

W ogóle nie przejmuję się nimi. Tu najsilniejszy akcent postawiono na pracę z bryłą. Dla nas najistotniejsze było twórcze podejście do materiału, nie same efekty. Te dwa dni wystarczają, aby się o tym przekonać. Negatywne komentarze wypowiadają osoby, które siedzą w domu przed komputerem i nagle odczytują wiadomość, że rzeźby się topią. Pewnie, że się topią, ale takie jest ich prawo, taka jest ich natura. Śnieg jest czymś totalnie efemerycznym i nietrwałym. Nie żądajmy trwałości od czegoś, co jest tak ulotne.

tl_files/galeria/pliki/personel/IMG_1378maly.jpgJak myślisz, czym spowodowane jest takie podejście elblążan? Zamiast szukać pozytywnych cech, ciągle negują.

Łatkę malkontentów sami sobie przypinamy i wcale nie mam takiej pewności, że elblążanom brakuje optymizmu. A może to ja mam szczęście spotykać ludzi, którzy mimo złych okoliczności zewnętrznych, czy wbrew nim, starają się realizować siebie i zmieniać swoje otoczenie. Oczywiście frustracja elblążan istnieje i ma swoje zewnętrzne podłoże, które rozumiem, potrafię też zidentyfikować. Odebrano nam województwo, szaleje kryzys, bezrobocie jest strukturalne, społeczeństwo się starzeje, młodzi uciekają. Świat na naszych oczach się zmienia i te szybkie zmiany wprowadzają lęk. Jestem pełen pokory wobec tych lęków, bo i sam nie jestem od nich wolny, ale odpowiadam sobie na pytanie: co zmieni się wokół mnie na lepsze, gdy poprzestanę na narzekaniu? Dlatego nie mam ochoty słuchać ani czytać kogoś, kto autorytatywnie stwierdza, że to i tak się nie uda, albo czerpie radość z tego, że komuś się nie udało. 

Czegoś nam brakuje?

Brakuje nam, jako społeczności, afirmacji siebie i miejsca, w którym żyjemy. Wydaje się, że jesteśmy ciągle mentalnościowo w latach 50. Wyobrażam sobie, że ówcześni elblążanie powaleni widokiem miasta w ruinach myśleli - za karę tu jestem. Nadzieję upatruję w oddolnych inicjatywach, w pozytywistycznym działaniu jednostek. Tak, jak w ówczesnym Elblągu pojawili się ludzie ogarnięci wizjonerskim szałem tworzenia lepszego Elbląga, tak i dzisiaj ich wypatrujmy. Oni są między nami. Historia Galerii EL uczy tego i wsłuchanie się w jej historię, w opowieść, jak dosłownie z niczego, wbrew wszystkiemu i wszystkim rodzi się fenomen, nie może pozbawiać nas optymizmu i nadziei. 

Co można zrobić, aby zmienić malkontentów w aktywnych uczestników świata sztuki? 

Sztuka zawsze wymagała i będzie wymagała aktywności. Tej intelektualnej przede wszystkim. Na tym polega uczestnictwo w niej. Mamy taką kulturową niedyspozycję, którą porównuję do pilota telewizyjnego. Nie rozumiem, nie podoba mi się, za trudne - przeskakuję na inny kanał. Do tej niedyspozycji dochodzi inna, chyba jeszcze gorsza. Obserwuję, zwłaszcza u młodych ludzi, uczęszczających na zajęcia, które prowadzę, trwałą niezdolność do wytrwania w oglądzie nieruchomego obrazu. Przełożenie tego, co widać, na język, nazwanie tego, co widzimy - to kolejny etap. Ta niedyspozycja to analfabetyzm wizualny, który skutkuje brakiem kompetencji w życiu społecznym. Sztuka i kultura jeszcze nikogo nie wychowała, ale proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj perswazja polityczna i ekonomiczna odbywa się za pomocą wcale nie słowa, lecz obrazu, i sztuka oraz jej lektura uczy nieufności, zdrowego dystansu do tej perswazji. Nie jestem zwolennikiem teorii, lecz praktyk spiskowych. Allan Bloom w książce „Umysł zamknięty” analizuje na przykładzie amerykańskiego uniwersytetu, jak polityka poprawności politycznej psuje edukację. Można wykształcić człowieka, wyposażyć go w dyplom, a jednocześnie pozostawić go bez elementarnej wiedzy jak przetrwać w gąszczu kultury obrazowej. W tym kontekście, kompetencje dotyczące sztuki są ważne, bo są „być albo nie być” społeczeństwa krytycznego i myślącego. 

Dlaczego tak mała ilość osób interesuje się wydarzeniami kulturalnymi? Co Twoim zdaniem stanie się ze społeczeństwem za kilkadziesiąt lat?

To złożone pytanie. Dzisiaj natrafiłem na informację w archiwalnym numerze Wieczoru Wybrzeża z 1962 roku, że wystawę Kajetana Sosnowskiego w Galerii EL odwiedzało dziennie 500 osób. Wiele z nich przychodziło codziennie. To dowodzi, jak głodna sztuki aktualnej była ówczesna publiczność. Dzisiejsza publiczność kultury jest inna, nie sadzę, że kompetencje wizualne w zakresie recepcji twórczości - trudnej przecież - Kajetana Sosnowskiego, są gorsze niż 50 lat temu. Są dokładnie te same. To potrzeby się zmieniły, zmieniły się też kanały ,z których korzystamy. Galeria EL ma swoją publiczność, stara się też pozyskać nową. Nie podzielam zatem opinii, że elblążanie nie uczestniczą w kulturze. Dowodów dostarczy każda z instytucji kultury w naszym mieście. 

Na pytanie co się stanie ze społeczeństwem za kilkadziesiąt lat odpowiedzieć mogą wróżbici lub zaprojektować ją mogą pisarze fantasy. Nie wiem, jakie będzie. Nie wiem, jak będą kształtowane i wypełniane potrzeby kulturalne. W XIX i do połowy XX wieku istniał klasyczny, wydawałoby się, czwórpodział, w którym było miejsce dla artysty, odbiorcy, a pomiędzy nimi instytucja i rozbudowana krytyka artystyczna, tłumacząca i hierarchizująca wartości. Całkiem możliwe, że dzisiejszy kształt, który jest funkcją upadku żurnalistyki, w którym wyeliminowano pośrednictwo krytyki artystycznej, to tylko zapowiedź eliminacji instytucji kultury. Dlatego może zaryzykowałbym tezę, że w dziedzinie relacji sztuki i społeczeństwa następuje ów proces - widoczny już, odbywający się na naszych oczach - bezpośredniej łączności artysty z odbiorcą oraz stopienia się tych ról. Sztuka, która rozgrywa się w internecie jest na to dowodem. A sztuka, która przyjdzie - choć nie mi to osądzać - wszak jestem historykiem ,a nie prognostykiem sztuki - będzie zupełnie inna. Wyobraźnia podpowiada mi, że stać się nią może delikatna interwencja, niuans wytrącający nas z poczucia pewności, co do np. użytych środków, mediów.

Wiemy, że szykujecie dziś dla elblążan specjalną wystawę. Co powiesz o tym wydarzeniu?

O godzinie 18:00 nastąpi otwarcie nowej wystawy w Galerii EL, pod prowokacyjnym tytułem „wokół obrazu”, przygotowanej wspólnie z gdańską ASP. Wokół obrazu toczy się obecnie batalia o podstawy cywilizacji europejskiej. Obraz i jego autonomia stracił w wieku XX na znaczeniu. Obserwujemy kolejny powrót do malarstwa. Cele, jakie stawiamy sobie przed tą wystawą to problematyzacja wielorakich sposobów dochodzenia i odchodzenia od tej klasycznej definicji Maurice'a Denis, w której obraz to płaska powierzchnia pokryta farbami w określonym porządku. Zobaczymy zatem prace i tradycyjne, ze świetnym warsztatem, i takie, które włączają w proces powstawania akcję artysty, ale i takie, które z formułą definicji Denisa nie mają wiele wspólnego. Jest to, co warto dodać największa, jeśli chodzi o udział artystów (30 twórców), wystawa sztuki gdańskiej w Elblągu. 

Dziękuję za rozmowę.

Kto chce na własne oczy przekonać się, co przygotowała dla nas Galeria EL wraz z gdańską ASP, ma na to okazję do 8 kwietnia. W imieniu organizatorów serdecznie zapraszamy!

Katarzyna Buczek



Dodaj komentarz