Data: 08.05.2012
Autor: Beata Branicka

Kreatywność przede wszystkim. Rozmowa z Wojtkiem Cichoniem "kiddem"

W trzeciej klasie liceum, z klasy o profilu matematyczno – fizycznym przeniósł się na profil humanistyczny. Mniej więcej właśnie wtedy rozpoczęła się jego przygoda z pisaniem. Jakiś czas potem wziął udział w pierwszym organizowanym w Polsce slamie, kompletnie jeszcze wtedy nie wiedząc „z czym to się je”. Na stałe mieszkający w Warszawie, ostatnio częściej odwiedza Elbląg, gdzie w Galerii EL prowadzi warsztaty poezji spoken word i przygotowuje słowny performance inspirowany formami przestrzennymi. Ciągle w akcji. Twierdzi, że chyba zwyczajnie nie potrafi się zrelaksować. 
O pierwszym elbląskim slamie poetyckim, warsztatach oraz najnowszych projektach, z elblążaninem, Wojtkiem Cichoniem, „Kiddem”, tuż przed jego wyjazdem do Wrocławia na Asymmetry Festival, rozmawia Marta Karaś.

Co to właściwie jest ten slam?
Jest to pytanie, na które odpowiadam od 9 lat, zawsze tak samo. Slam to otwarty konkurs poetycki, podczas którego wystąpić może każdy ze swoją twórczością, a jego występ oceniany jest przez publiczność zebraną w klubie lub innym miejscu, w którym impreza się odbywa. Utwory, które prezentowane są na slamie ogólnie określić można słowem mówionym, czyli „spoken word” i takie określenie stosowane jest na całym świecie. Slam rożni się od imprez typu wieczorki poetyckie czy konkursy jednego wiersza. Na slamie można wystąpić ze wszystkim - wierszem, fragmentem opowiadania, freestylem, rapem, piosenką, pod warunkiem, że jest to twórczość własna. Autor na zaprezentowanie tekstu na scenie ma trzy minuty i oceniany jest przez publiczność. Jest to publiczność zupełnie przypadkowa, klubowa, uczestniczyć w imprezie może każdy i każdy może zagłosować na to, co uważa za dobry kawałek poezji.

Jak długa w Polsce jest tradycja slamu?
Jako impreza slam funkcjonuje w Polsce od 9 lat. Regularnie, bo co miesiąc odbywa się w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. W innych miastach impreza odbywa się okazjonalnie. Początkowo zarzucano nam, że slam jest konkursem dla hochsztaplerów, a w prezentowanych podczas imprez tekstach nie ma krzty poezji. Jako że slam w Polsce funkcjonuje już kilka lat, zaczyna nabierać coraz bardziej poważnych rysów, jest coraz więcej twórców, którzy piszą docelowo z myślą o slamie i o scenie, nie zaś jedynie o kartce.

Jak wspominasz pierwszy slam poetycki, w którym brałeś udział?
Pierwszy slam, w którym brałem udział, był jednocześnie pierwszym slamem zorganizowanym w Polsce. Impreza odbywała się w Starej ProchOFFni w Warszawie w 2003 roku. Przyszedłem z jednym tekstem, który mówiłem „z głowy” i byłem zaskoczony tym, że do kolejnych rund powinno się mieć przygotowane następne. Było to dla mnie kompletnie nowe doświadczenie, dzięki któremu wyszedłem poza krąg hip-hopu. Wcześniej rapowałem, pisałem teksty pod muzykę hip-hopową, a tymczasem napisałem coś, co nie było typowo rapowe. Spodobało się i od tego czasu się w to bawię. Oczywiście nie znaczy to, że skończyła się tym samym moja przygoda z rapem.

Jak w Twoim przypadku wygląda proces pisania? Czy jest to kwestia oczekiwania na natchnienie, pod wpływem którego powstają dobre teksty, czy może pewnej dyscypliny?
Nie mam czasu na natchnienie i moment, zatem każdą wolną chwilę po pracy staram się spędzać w ten sposób, że albo czytam, albo piszę – czasami to zaskoczy, czasami nie. Biorę do ręki pióro i kartkę i jak idzie dobrze, to jest dobrze. Nie wychodzę na łąkę w oczekiwaniu, że natchnienie na mnie spłynie.

W Warszawie od lat organizujesz Spoke'n'Word Festival. Jakie były jego początki i jak się rozwija?
W tym roku odbędzie się już ósma edycja festiwalu. Ostatnich kilka edycji odbywało się w ramach warszawskiej kampanii „Wiersze w Metrze”. Podczas festiwalu odbywa się slam, a także występy zaproszonych gości. Mamy gości m.in. z Portugalii, Rumunii, Austrii, Wielkiej Brytanii. Impreza rozrasta się z roku na rok, coraz więcej ludzi bierze udział w slamie, coraz więcej osób przychodzi też wysłuchać poetów. Staramy się tłumaczyć zagranicznych poetów występujących gościnnie i dbamy o to, aby wszystko wypadło profesjonalnie. W tym roku ”Wiersze w Metrze” nie odbędą się. Natomiast Spoke'n'Word Festival odbędzie się bez zmian. Najbliższa edycja już w październiku. Między innymi w ramach zeszłorocznej edycji Festiwalu związanej z polską Prezydencją udało mi się sporo podróżować i uczestniczyć w imprezach slamowych na całym świecie.

Czy podczas imprez w innych krajach Twoje teksty każdorazowo są tłumaczone, aby były zrozumiałe dla zagranicznego słuchacza?
Różnie to bywa. Podczas wyjazdów związanych w festiwalem „Wiersze w Metrze” wszędzie przygotowane były profesjonalne tłumaczenia, wyświetlane podczas naszych występów na ekranie.
Natomiast podczas mniejszych imprez slamowych tłumaczenia pojawiają się rzadko – wtedy ludzie skupiają się bardziej na tym jak występujesz, jakie wywołuje to emocje, jak bawisz się językiem, a nie na treści twojego tekstu. Tego wymaga od nas właśnie poezja spoken word – pisania z myślą o scenie. Nie sprawdziłoby się to, gdybym pojechał do obcego kraju i czytał swoje utwory z jakiegoś tomiku. Czasem zdarza mi się występować po angielsku. W ubiegłym roku miałem okazję być na imprezie spoken-wordowej w Japonii. Występował tam szereg poetów, których tekstów kompletnie nie rozumiałem. Jednak każdy z nich miał swój indywidualny styl, a to, co działo się na scenie, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. To zaskakujące, na jak różnorodnych środkach ekspresji można oprzeć występ.

Jakie są Twoje wrażenia po pierwszym slamie w Elblągu, który poprowadziłeś w klubie „Mjazzga”?
Bardzo pozytywne. Denerwowałem się trochę, że nikt nie zechce wziąć udziału, że owszem zjawią się osoby zainteresowane tematem, ale jedynie w charakterze słuchaczy. Okazuje się jednak, że w każdym mieście są osoby, które piszą i które chciałyby zaprezentować się szerszej publiczności, ale krępują się lub nie mają ku temu okazji. Slam daje im taką możliwość. Slam jest imprezą, która z założenia łączy różne środowiska – kółka poetyckie, osoby piszące krótkie formy, raperów; jest twórczym spędem, podczas którego uczestnicy wzajemnie motywują się i utwierdzają w przekonaniu, że pisanie ma sens. Mam nadzieję, że slam w Elblągu odbywać się będzie regularnie.

Czy wśród poetów spoken wordowych w Polsce i na świecie są tacy, którzy w jakiś sposób Ci imponują?
Z artystów światowych będzie to przede wszystkim Saul Williams. Jest to twórca, od którego tak naprawdę zaczęła się moja przygoda ze slamem. Wiele lat temu usłyszałem jeden jego kawałek, nie wiedziałem z czym to się je. W empiku kupiłem jego pierwszą kasetę. Myślałem, że oszaleję ze szczęścia. To on odmienił moje podejście do pisania, do muzyki i do tego, co można z tym robić.
Z twórców polskich bardzo lubię Mateusza Andałę – jest mega błyskotliwy, cyniczny i zabawny.

Od jakiegoś czasu prowadzisz także warsztaty poezji spoken word. Aktualnie pracujesz z młodzieżą w Elblągu. Skąd pomysł na to, aby oprócz występowania na slamach, zainspirować i przygotować do tego innych?
Kiedy rozpoczęła się moja przygoda ze slamem, wziąłem udział w kilku warsztatach, prowadzonych przez poetów spoken-wordowych z Anglii czy ze Stanów. Okazało się to bardzo odkrywcze. Kiedy zacząłem współorganizować w Warszawie Spoke'n'Word Festival, staraliśmy się zapraszać do udziału w nim artystów, którzy oprócz tego, że wystąpią ze swoją twórczością, dodatkowo poprowadzą warsztaty. Pewnego roku nie udało nam się sprowadzić nikogo, kto poprowadziłby te warsztaty. Postanowiliśmy wówczas z kolegą, Grześkiem Bruszewskim, sami stworzyć program i je poprowadzić. Od tamtego czasu organizujemy warsztaty bardzo często. Są to typowe warsztaty slamowe, podczas których uczymy ludzi pisać i występować z przygotowanym tekstem na scenie. Zazwyczaj kończą się one slamem. Warsztaty, które realizuję w Galerii EL są trochę inne, ponieważ skupiają się na konkretnym temacie, w tym przypadku – na elbląskich formach przestrzennych. Jest to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i nie słyszałem, aby ktoś wcześniej robił w Polsce coś podobnego. Inspiracją do ich zrealizowania był dla mnie eksperyment mojego kolegi – brytyjskiego poety Tony'ego Walsha, który pracował z młodzieżą w niewielkiej angielskiej miejscowości Burnley i za pomocą poezji opowiedział historię znajdujących się tam niegdyś fabryk produkujących bawełnę.
Efekty ich pracy zobaczyć można m.in. tutaj
Warsztaty w Elblągu są metodą na przybliżenie uczestnikom wielu fajnych kwestii naraz – historii form przestrzennych, kreatywnego wyrażania się, ćwiczenia kreatywnego pisania i nauki podstawowych umiejętności prezentowania tekstu na scenie. Mam nadzieję, że uda nam się to wszystko złożyć w ciekawą całość.

tl_files/galeria/pliki/news/2012 Miasto slowo dzwiek/kidd17.jpgJakie jest Twoje najlepsze wspomnienie z przeprowadzonych do tej pory warsztatów?
Kilka lat temu POSA czyli Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Artystyczna w Zakopanem zaproponowała nam (mi i koledze Grześkowi Bruszewskiemu) przeprowadzenie warsztatów z młodzieżą, podczas pleneru odbywającego się nad morzem. Organizatorzy nie byli w stanie zaoferować nam wówczas żadnego wynagrodzenia, poza tzw. „wiktem i opierunkiem”. Zdecydowaliśmy się wziąć kilka dni urlopu i pojechać. To, co wydarzyło się z młodzieżą podczas trzydniowych warsztatów, totalnie zmotywowało mnie do tego, aby realizować warsztaty w dalszym ciągu. Wcześniej miewałem chwile zwątpienia spowodowane małym zainteresowaniem warsztatami wynikającym z ich niszowego charakteru. Teraz co roku pracujemy z młodzieżą z tej szkoły. Mamy coraz więcej uczestników. Warsztaty w Zakopanem kończą się zawsze wielkim slamem, na który oprócz młodzieży przychodzą ich rodzice, burmistrz. Nauczyciele bywają często bardzo zaskoczeni tym, co uczniowie realizują podczas warsztatów, co jesteśmy w stanie z nich w jakiś sposób wydobyć. To jest moim zdaniem najfajniejsze – warsztaty rozwijają tych młodych ludzi, chce im się pisać, chce im się bawić językiem, chce im się czytać.

Ostatnio miałeś okazję prowadzić warsztaty z osobami starszymi, chorymi na Alzheimera. Jest to projekt międzynarodowy, który w Stanach odniósł ogromny sukces. Skąd wzięła się ta idea i czy praca z osobami chorymi różni się od tej, którą realizujecie podczas standardowych warsztatów?
Na pomysł przeprowadzenia warsztatów poetyckich z osobami chorymi na Alzheimera wpadł w 2004 roku Gary Glazner, amerykański spoken wordowiec. Opracował cały schemat działania i sposobów pracy z tymi osobami. W Stanach odniosło to sukces i artysta postanowił „przeszczepić” to na grunt innych krajów. Bardzo fajnie udało się to m.in. w Niemczech. W ubiegłym miesiącu Gary Glazner obecny był w Polsce. Pod jego kierunkiem, a także m.in. z Bohdanem Piaseckim, organizatorem pierwszego slamu w Polsce oraz innymi poetami przeprowadziliśmy pilotażowe, pierwsze tego rodzaju warsztaty. Udało się, jesteśmy z nich zadowoleni, podobnie jak uczestnicy oraz ośrodki, w których warsztaty były prowadzone. Jest to dla mnie kompletnie nowe doświadczenie, nigdy wcześniej nie miałem okazji pracować z ludźmi starszymi i chorymi. Wymaga to od nas wielkiej otwartości i swego rodzaju wejścia do świata tych osób. Takie warsztaty to godzinna, grupowa sesja, podczas której rozmawiamy z uczestnikami, przypominamy im wiersze, które na pewno kiedyś słyszeli, dzięki czemu aktywujemy ich do działania. Na koniec wspólnie tworzymy utwór, z którym następnie występujemy. Oficjalna strona projektu

Jeden z Twoich najnowszych projektów to „Działa zebrane”, czyli płyta, która niebawem dostępna będzie na rynku.
„Działa zebrane”, to płyta spoken – wordowa, prawdopodobnie pierwsza w Polsce. Realizowana została wspólnie z Maćkiem, „Goldim” z Elbląga, który zajął się muzyką i produkcją. Już w maju będzie do kupienia i ściągnięcia.

Prosto z Elbląga ruszasz do Wrocławia na Asymmetry Festival. Jaka jest tam Twoja rola?
Asymmetry Festival to duży festiwal, gdzie w ciągu trzech dni pojawi się ponad 30 kapel. Pierwszego dnia festiwalu jestem odpowiedzialny za poprowadzenie sceny, którą nazwaliśmy spoken word/rap. Jest to na festiwalu zupełnie nowa rzecz, ponieważ do tej pory poezja nie pojawiała się tam wcale. Będzie slam, który poprowadzę. Potem występ rapera i spoken wordowca – Dizreali. Na koniec after party z cięższą elektroniką, która ma także stworzyć przestrzeń dla zebranych tego wieczora raperów i poetów, którzy chcą wystąpić. Podczas festiwalu wystąpię także z projektem Ddekombinacja, w którym rapuję.

Zdumiewające, że pośród tych wszystkich zajęć masz jeszcze plan napisać doktorat. O czym będzie?
Chciałbym zająć się twórczością amerykańskiego pisarza, Johna Edgara Widemana, który w Polsce znany jest słabo, podobnie właściwie w Stanach. Planuję połączyć analizę jego tekstów z teorią dekonstrukcji francuskiego filozofa Jacquesa Derridy.

Dziękuję za rozmowę.

15 czerwca o godz. 20.00 zapraszamy na performance, kończący cykl warsztatów spoken word.





Dodaj komentarz